niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział 2

Otworzyłam oczy i odruchowo sięgnęłam do pięknego wisiorka na mojej szyi, upewniając się, że nadal tam jest i że to wszystko wydarzyło się naprawdę. Stworzony jest  z dwóch kamieni Amestys i Szmaragdu. Sama nadal nie mogę w to uwierzyć... Mam moce dwóch rodów, Przenikliwych i Nakazujących. Jestem wybrykiem natury, całkiem groźnym wybrykiem natury... Wygramoliłam się z łóżka i rozsunęłam zasłony. Do mojego pokoju wlały się promienie jesiennego słońca. Dziś poznam swoich prawdziwych rodziców. Są do mnie podobni? Tęsknili za mną przez te wszystkie lata? Mam tak wiele pytań... Jednak to Sara i Gin mnie wychowali, patrzyli, jak stawiam pierwsze kroki, podnosili mnie, gdy upadałam oraz kochali najbardziej na świecie. Natomiast ta para jest dla mnie obca!  Moje rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałam głośno.
- Wszystko w porządku? - Odwróciłam się zaskoczona. Lucas? Co on tutaj robi o tej porze?
- Tak - mówię, próbując powstrzymać, ogarniającą mnie rozpacz. Najchętniej wtuliłabym się w jego ramiona i zapomniała o rodzicach, mocach oraz wilkach. Niewiele myśląc, podbiegam do niego i obejmuję go mocno. Zaskoczony kładzie ręce na moich plecach i gładzi je delikatnie. Opiera brodę na mojej głowie. - Nic nie jest w porządku - szepcę i zaciskam powieki.
- Wszystko się ułoży, zobaczysz - mówi cicho. Podnoszę wzrok i spoglądam w jego czarne oczy. Jest taki piękny, wręcz idealny... Książę odgarnia niesforny kosmyk z mojej twarzy, nachyla się i całuje mnie. Wtulam się w niego mocniej. Smutek i żal zastępuje tęsknota... On nigdy nie będzie mój, tylko mój! Odsuwam się powoli.
- Lucas, ja... My... Nie powinniśmy - mówię z rozpaczą w głosie. - Przepraszam...
- Mam gdzieś mojego ojca i wszystkie zasady! - woła. - Od samego początku kocham tylko ciebie i nic tego nie zmieni!
- Wybór nie należy do ciebie - szepcę i odwracam się z powrotem w stronę okna. Nie chcę zostać znowu zraniona. Czuję jak jego mięśnie się napinają.
- Należy do mnie! - Chwyta mnie za nadgarstki i zmusza do tego, bym na niego spojrzała. - Nie pozwolę nas rozdzielić, rozumiesz? Kiwam głową i całuję go. Jakby to było takie proste...
***
- Powitajmy naszą Esmeralde Avos - Malahi! - zagrzmiał głos króla. Ostatni raz zerkam na swoje odbicie w szybie. Fioletowa suknia z gorsetem wysadzanym drogimi kamieniami jest idealnie dopasowana. Złote włosy opadają falami na plecy. Spoglądam na Lucasa, a on posyła mi pokrzepiający uśmiech. Pewnym krokiem wychodzę na środek. Uśmiecham się sztucznie do wszystkich zebranych i kłaniam z gracją. - Amando, Wncenty, proszę, poznajcie swoją córkę martwą, lecz żywą! - Na parkiet wchodzi kobieta o niebieskich oczach i brązowych włosach, ściskając dłoń wysokiego, umięśnionego, brązowookiego blondyna.  Za nimi niepewnym krokiem idzie drobna dziewczynka, trzymając się nogawki starszego brata. W moich oczach stają łzy. Tyle lat...
- Siostsyczko? - powiedziała Malutka i podbiegła do mnie. Wyciągnęłam ręce i podniosłam ją.
- Tak? - Po policzku spłynęła mi łza.
- Nie płacz, teras już zafsze będziemy razem. - Otarła małą rączką, moją łzę. Przytuliłam ją mocno. Reszta rodziny podeszła do mnie i uśmiechnęła się szczerze, próbując ukryć łzy szczęścia.
- Jestem Ty - powiedział mój brat. -  A to mały, podstępny potworek, zwany Rosemary.  - wskazał palcem na moją siostrzyczkę, a ta pokazała mu język.
- Kochanie? - odezwała się Amanda.
- Witamy w rodzinie! - dokończył za nią Wincent.
***
Spakowałam ostatnią sukienkę, odstawiłam bagaże i po raz ostatni spojrzałam przez okno. Mój pokój był na czwartym piętrze, więc widoki zapierały dech w piersiach. Jeszcze dziś miałam opuścić zamek i przeprowadzić się do dworku, należącego do rodu, z którego pochodzi mój ojciec.
- Esme? - Lucas stał w drzwiach. - Mam coś dla ciebie - powiedział i wyjął z kieszeni małe pudełko. Podszedł do mnie i wręczył mi je. Otworzyłam powoli, na jedwabnej poduszeczce leżała złota bransoletka z serduszkiem, na którym wygrawerowano słowa:
Wtaha siłą wilka, wilk siłą watahy.
- Dziękuję - mówię, patrząc mu w oczy.
- Obiecaj mi, że nigdy nie zapomnisz, kim tak naprawdę jesteś.
- Obiecuję... - Chciałam jeszcze coś dodać, lecz książę zamknął mi usta pocałunkiem.
- Będę tęsknił - wyszeptał, przytulając mnie mocno.

poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 1

- Witaj, Sam - powiedziałam i ukłoniłam się lekko. Skinął głową w moją stronę, a na jego szyi błysnął złoty naszyjnik z pięknym rubinem. Każdy z rodów posiada własny kamień, który pomaga w przemianie i ułatwia rozpoznawanie. O ile dobrze pamiętam, Sam pochodzi z rodu Verne, Odważnych. Jest moim osobistym strażnikiem. Odprowadza mnie na każde zajęcia i cierpliwie odpowiada na moje pytania.
- Dziś rozpoczynasz dzień od historii - mówi, szturchając mnie ramieniem i chichocząc cicho. Pokazuję mu język i udaję obrażoną. - Panno Silver, twoje zachowanie... Jak tak można? - mówi idealnie, naśladując głos mojej nauczycielki. Lekceważę jego uwagę.
- Czy dzisiaj także Lucas będzie ze mną pracował? - pytam.
- Chyba tak - mruczy, nagle pochmurniejąc. Czyżby był zazdrosny? Przystajemy przy klasie z historii.
- Do zobaczenia - rzucam przez ramię i wchodzę do środka. W ławkach siedzą już pozostałe uczennice: Clove, Victoria, Claudia, Mare i parę innych dziewcząt, których imion nie pamiętam. Clove z rodu Gard, Zwinnych spogląda na mnie z szyderczym uśmiechem. Jej piękna kolorowa sukienka, idealnie pasuje do Opalu, wiszącego na jej szyi. W swojej luźnej, niebieskiej sukience na cienkich ramiączkach, bez wisiorka czuję się nago. Podchodzę do pierwszej lepszej wolnej ławki i z gracją zajmuję miejsce. Pani Layla z rodu Pale, Miłosiernych, z zaangażowaniem prowadzi lekcję. Od tygodnia próbuje wbić nam do głowy historię pierwszego władcy Zmiennokształtnych. Jednak ja nie potrafię się skupić, cały czas moje myśli krążą, wokół badań Lucasa nad moim pochodzeniem. Za każdym razem wynik jest niejednoznaczny. Czy kiedykolwiek do tego dojdziemy? Z zamyślenia wyrywa mnie głos profesor:
- Panno Silver?
- Tak - odpowiadam spoglądając na nią.
- W którym roku doszło do ukąszenia króla Hlodvica I?
- Wydarzenie to było zaraz po wielkim buncie ludu Aralii... - zaczynam. - A więc w 777 roku n.e.
- Brawo! - woła nauczycielka klaszcząc w dłonie. Clove wykrzywia twarz z odrazą. Dziewczyny mówią, że jej rodzinna niekoniecznie toleruje Innych. Tak nazywamy zmiennokształtnych, którzy nie posiadają mocy.
- A więc moje drogie obawiam się, że na dziś to już koniec - powiedziała Layla i spojrzała na zegarek. - Do widzenia! Z ulgą wyszłam na korytarz, gdzie po ścianą czekał na mnie Sam. Pod klasą zbierała się już następna grupa dziewcząt, które miały wziąć udział w następnej lekcji. Wszystkie dziewczyny mieszkające w królestwie muszą uczyć się dobrych manier, tańca, czytania, pisania i tym podobnych. Dzielimy się na dziewięcioosobowe grupy, w których każda z nas jest reprezentantką innego rodu. Chłopcy zaś uczą się piętro niżej. Czasem spotykamy się na treningach, gdzie doskonalimy swoje umiejętności. Tylko że ja na razie nie mam czego doskonalić...
- I jak poszło? - zapytał Sam, odrywając się od ściany i podając mi ramię.
- Chyba dobrze - mówię zmęczonym tonem. - Co teraz? Jakby w odpowiedzi na moje pytanie w głośnikach odezwał się król:
- Wszystkie dziewczęta z Grupy Numer Jeden mają zjawić się w sali balowej.
- Teraz już wiesz - powiedział i uśmiechnął się do mnie. Powoli ruszyliśmy w stronę sali. W środku panowała grobowa cisza. Król stał przed ustawionymi w dwóch rzędach uczniami. Dobierał ich w pary... Nauka tańca, zupełnie o tym zapomniałam. Weszłam do środka, ukłoniłam się i stanęłam na końcu pierwszego rzędu. Nigdzie nie było widać Lucasa. Władca stał i wywoływał nas po imieniu:
- Clove zatańczysz z Rogerem... Gdy nadeszła moja kolej powoli wyszłam na środek. Nagle do pokoju wbiegł książę. - Esmeralde ty zatańczysz z księciem Lucasem. Uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam na mojego partnera. Chłopak pochodzi z królewskiego rodu Tomal, Twórcy, jego kamień to Diament. Srebrne włosy miał rozczochrane i posklejane od potu. Siwy podkoszulek był wymiętolony, czarne spodnie wisiały mu na biodrach, a niebieskie trampki były całe w błocie. Puścił mi oczko i ustawił się obok mnie. Clove rzuciła mi nienawistne spojrzenie i uniosła wysoko głowę. Kiedy wszyscy byli już gotowi, muzyka zabrzmiała, wypełniając komnatę przyjemnymi dźwiękami. Lucas objął mnie jedną ręką w tali i przyciągnął do siebie,  natomiast drugą rękę splótł z moją. Jego oddech parzył mój policzek. Wirowaliśmy po parkiecie, powtarzając kroki.
- Wspaniale! - wołał jego ojciec wyraźnie zadowolony z naszych postępów. Chłopak nachylił się i szepnął mi do ucha:
- Mam pewien pomysł... Dzisiaj wieczorem u mnie. Podniosłam głowę i spojrzałam mu w twarz. Uśmiechnął się i uniósł mnie w powietrze. Zrobiłam szpagat i z powrotem miękko opadłam na ziemię. Okręciłam się i odchyliłam do tyłu, opierając cały swój ciężar na jego ramieniu. Muzykę zagłuszyły oklaski zebranych. Tylko Clove i Ragnor stali, jak wmurowani.
- Piękne! - zawołał król. W mojej głowie huczało.
- Bardzo dziękujemy, panie - powiedziałam i ukłoniłam się.
- Proszę, mów mi Hlodvik, moje dziecko - powiedział. W drzwiach stał Sam i przyglądał się całemu zajściu. Na jego twarzy malowało się cierpienie jednak, gdy nasze spojrzenia się spotkały uśmiechnął się szczerze.
- Na dziś to już koniec - powiedział mężczyzna, wypędzając nas z klasy. - Esmeralde?!
- Tak - powiedziałam, odwracając się powoli.
- Jakieś postępy? - zapytał z troską w głosie.
- Na razie nie - odpowiedział za mnie Lucas. - Ale mam pewną teorię... Co jeśli ona posiada moce dwóch rodów? Czy to w ogóle możliwe? - zapytał, spoglądając wyczekująco na ojca.
- Ty i twój brat byliście wyjątkowi... INNI.
- Przynajmniej mamy jakiś trop - powiedział książę z nutą nadziei w głosie.
***
- Zaraz kolacja, a ty jeszcze nie gotowa? - zapytała z wyrzutem Sonya, siostra Sama. Wyjęła z mojej szafy krwisto czerwoną sukienkę. - Idź się przebierz - rozkazała. Wzięłam od niej ubranie i poszłam do łazienki. Ubrałam się, poprawiłam loki i pomalowałam usta czerwoną szminką. Weszłam z powrotem do pokoju. Dziewczyna siedziała na łóżku z czarnymi szpilkami w ręce.
- Załóż - powiedziała, podając mi buty. Sam miał jakąś ważną sprawę do załatwienia, więc teraz to ona musiała mnie pilnować. - Król chce, abyście wraz z Lukasem zatańczyli po kolacji. Westchnęłam cicho i ruszyłam z Sonyą do jadalni. Jak zwykle przyszłam jako ostatnia. Usadowiłam się obok Lucasa i w milczeniu zaczęłam jeść. Po posiłku król wygłosił krótką przemowę i zaprosił nas na środek. Ujęłam dłoń księcia i wyszłam na parkiet. Wszystkie dziewczęta wzdychały na nasz widok. Nie jedna chciałaby być teraz na moim miejscu. Wirowałam w jego objęciach, zapominając o bożym świecie. Kiedy muzyka się skończyła ze smutkiem wróciłam, z powrotem na miejsce.
- Świetnie ci poszło - szepnął mi do ucha.
- Tobie także, książę - powiedziałam. Skrzywił się. Nie lubił, gdy tak do niego mówiłam.
- Po kolacji u mnie, nie zapomnij. Kolejne testy, zagadki, miałam już tego wszystkiego dosyć, lecz silniejsza od tego okazała się ciekawość. Zaraz po kolacji wymknęłam się z pokoju i poszłam do Lucasa. Otworzyłam drzwi i wślizgnęłam się do środka. Zapomniałam zapukać, a to był wielki błąd... Książę stał przede mną w samych bokserkach. Zmierzyłam go wzrokiem, a na moją twarz wpłynął rumieniec. Miał barczyste ramiona i idealnie wyrzeźbiony, płaski brzuch poznaczony małymi, podłużnymi bliznami. Pamiątkami po treningach. Dopiero po chwili zorientowałam się, iż powinnam się odwrócić, lub chociaż zamknąć oczy. Chłopak obserwował mnie z łobuzerskim uśmiechem.
- Ja... ja, przepraszam - wydukałam z siebie, moja twarz płonęła. Zapewne pasowała kolorystycznie do mojej sukienki.
- Nie szkodzi - powiedział, wciągając spodnie na nogi i ubierając białą bluzkę z krótkim rękawem. Usiadłam na jego łóżku i patrzyłam, jak wyjmuje z szafy dziwne urządzenie.
- To stare urządzenie pomagało nam w odkrywaniu mocy... To ono wykryło inną moc Federica, więc może tobie też pomoże - powiedział i spojrzał na mnie niepewnie.
- Dobra... - Podszedł do mnie i położył, pudło obok. Ujął moją dłoń i przyłożył ją do zimnego metalu. Poczułam lekkie mrowienie, zamknęłam oczy. Nagle znalazłam się w ogromnym labiryncie. W ręce miałam mapę. Spojrzałam na nią, a mój umysł natychmiast pokazał mi drogę, którą mogłam się stamtąd wydostać. Wszystko zawirowało i sceneria się zmieniła. Teraz stałam w tłumie ludzi. W dłoni ściskałam mikrofon. Nikt nie zwracał na mnie uwagi.
- Przepraszam... - powiedziałam, jednak odgłosy rozmów nie ucichły. Zamknęłam oczy i skupiłam się. - Słuchajcie!- zawołałam. Wszyscy zwrócili ku mnie swoje twarze. Rozkaż im cokolwiek, a cię posłuchają - podpowiadał mój umysł. - Uklęknijcie! - zawołałam. Wszyscy padli na kolana. W mgnieniu oka moją głowę przeszył ostry ból, obraz się zamazał. Kiedy otworzyłam oczy, znajdowałam się w ramionach Lucasa, który patrzył na mnie przerażony.
- Wszystko w porządku? - zapytał. - Krzyczałaś...
- Jaki jest wynik - wychrypiałam. Otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale gdy napotkał moje spojrzenie, odwrócił się i spojrzał na maszynę. To, co zobaczył, było niewiarygodne...

niedziela, 26 lipca 2015

Prolog

Esmeralde ma 16 lat, jest wysoką blondynką o niebieskich oczach. Mieszka w małym, spokojnym miasteczku, zwanym Lavos, wraz ze swoją rodziną. Od paru miesięcy nękają ją koszmary nocne, w których główną rolę odgrywa czarny wilk... Kiedy pewnego razu wybiera się na spacer po lesie, zamienia się w bestię. Znajduję ją Lucas, następca tronu Aralii i zabiera do swojego królestwa. Tam opiekuje się nią i  wyjaśnia jej kim, a raczej czym się stała. Wspólnie próbują odkryć, do którego rodu należy dziewczyna i czy posiada jakieś moce. Jednak ON jest coraz bliżej...

Czy uda się im odkryć kim tak naprawdę jest Esmeralde? Czy zdołają uciec przed NIM?