Otworzyłam oczy i odruchowo sięgnęłam do pięknego wisiorka na mojej szyi, upewniając się, że nadal tam jest i że to wszystko wydarzyło się naprawdę. Stworzony jest z dwóch kamieni Amestys i Szmaragdu. Sama nadal nie mogę w to uwierzyć... Mam moce dwóch rodów, Przenikliwych i Nakazujących. Jestem wybrykiem natury, całkiem groźnym wybrykiem natury... Wygramoliłam się z łóżka i rozsunęłam zasłony. Do mojego pokoju wlały się promienie jesiennego słońca. Dziś poznam swoich prawdziwych rodziców. Są do mnie podobni? Tęsknili za mną przez te wszystkie lata? Mam tak wiele pytań... Jednak to Sara i Gin mnie wychowali, patrzyli, jak stawiam pierwsze kroki, podnosili mnie, gdy upadałam oraz kochali najbardziej na świecie. Natomiast ta para jest dla mnie obca! Moje rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałam głośno.
- Wszystko w porządku? - Odwróciłam się zaskoczona. Lucas? Co on tutaj robi o tej porze?
- Tak - mówię, próbując powstrzymać, ogarniającą mnie rozpacz. Najchętniej wtuliłabym się w jego ramiona i zapomniała o rodzicach, mocach oraz wilkach. Niewiele myśląc, podbiegam do niego i obejmuję go mocno. Zaskoczony kładzie ręce na moich plecach i gładzi je delikatnie. Opiera brodę na mojej głowie. - Nic nie jest w porządku - szepcę i zaciskam powieki.
- Wszystko się ułoży, zobaczysz - mówi cicho. Podnoszę wzrok i spoglądam w jego czarne oczy. Jest taki piękny, wręcz idealny... Książę odgarnia niesforny kosmyk z mojej twarzy, nachyla się i całuje mnie. Wtulam się w niego mocniej. Smutek i żal zastępuje tęsknota... On nigdy nie będzie mój, tylko mój! Odsuwam się powoli.
- Lucas, ja... My... Nie powinniśmy - mówię z rozpaczą w głosie. - Przepraszam...
- Mam gdzieś mojego ojca i wszystkie zasady! - woła. - Od samego początku kocham tylko ciebie i nic tego nie zmieni!
- Wybór nie należy do ciebie - szepcę i odwracam się z powrotem w stronę okna. Nie chcę zostać znowu zraniona. Czuję jak jego mięśnie się napinają.
- Należy do mnie! - Chwyta mnie za nadgarstki i zmusza do tego, bym na niego spojrzała. - Nie pozwolę nas rozdzielić, rozumiesz? Kiwam głową i całuję go. Jakby to było takie proste...
***
- Powitajmy naszą Esmeralde Avos - Malahi! - zagrzmiał głos króla. Ostatni raz zerkam na swoje odbicie w szybie. Fioletowa suknia z gorsetem wysadzanym drogimi kamieniami jest idealnie dopasowana. Złote włosy opadają falami na plecy. Spoglądam na Lucasa, a on posyła mi pokrzepiający uśmiech. Pewnym krokiem wychodzę na środek. Uśmiecham się sztucznie do wszystkich zebranych i kłaniam z gracją. - Amando, Wncenty, proszę, poznajcie swoją córkę martwą, lecz żywą! - Na parkiet wchodzi kobieta o niebieskich oczach i brązowych włosach, ściskając dłoń wysokiego, umięśnionego, brązowookiego blondyna. Za nimi niepewnym krokiem idzie drobna dziewczynka, trzymając się nogawki starszego brata. W moich oczach stają łzy. Tyle lat...
- Siostsyczko? - powiedziała Malutka i podbiegła do mnie. Wyciągnęłam ręce i podniosłam ją.
- Tak? - Po policzku spłynęła mi łza.
- Nie płacz, teras już zafsze będziemy razem. - Otarła małą rączką, moją łzę. Przytuliłam ją mocno. Reszta rodziny podeszła do mnie i uśmiechnęła się szczerze, próbując ukryć łzy szczęścia.
- Jestem Ty - powiedział mój brat. - A to mały, podstępny potworek, zwany Rosemary. - wskazał palcem na moją siostrzyczkę, a ta pokazała mu język.
- Kochanie? - odezwała się Amanda.
- Witamy w rodzinie! - dokończył za nią Wincent.
***
Spakowałam ostatnią sukienkę, odstawiłam bagaże i po raz ostatni spojrzałam przez okno. Mój pokój był na czwartym piętrze, więc widoki zapierały dech w piersiach. Jeszcze dziś miałam opuścić zamek i przeprowadzić się do dworku, należącego do rodu, z którego pochodzi mój ojciec.
- Esme? - Lucas stał w drzwiach. - Mam coś dla ciebie - powiedział i wyjął z kieszeni małe pudełko. Podszedł do mnie i wręczył mi je. Otworzyłam powoli, na jedwabnej poduszeczce leżała złota bransoletka z serduszkiem, na którym wygrawerowano słowa:
Wtaha siłą wilka, wilk siłą watahy.
- Dziękuję - mówię, patrząc mu w oczy.
- Obiecaj mi, że nigdy nie zapomnisz, kim tak naprawdę jesteś.
- Obiecuję... - Chciałam jeszcze coś dodać, lecz książę zamknął mi usta pocałunkiem.
- Będę tęsknił - wyszeptał, przytulając mnie mocno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz